Pojechaliśmy windą na
górę do swoich pokoi, by się rozpakować. Razem z Pauliną poszłyśmy do naszego,
a Wojtek do swojego, który miał obok nas. Mieliśmy zamiar chwilę odpocząć, a
potem pójść na spacer, na Krupówki.
Gdy Paulina
poszła się przebrać, wyszłam na chwilę na balkon by się przewietrzyć.
Spojrzałam jeszcze raz na widok, który rozpozcierał się z naszego pokoju, a był
to widok praktycznie na skocznię. Oparłam się o barierkę i przyglądałam się tym
nielicznym osobnikom, którzy kończyli trening. Zamyśliłam się tak, spoglądając
w dal, że nawet nie usłyszałam pukania do drzwi, które się nasilało
- Ej no co
jest, nie możesz otworzyć? – Paulina robiła mi wyrzuty, wychodząc spiesznie z
łazienki i otwierając drzwi. To był Wojtek.
- I jak
dziewczyny, gotowe na spacer?- uśmiechnął się szeroko, a gdy zobaczył moją
przyjaciółkę z mokrą jeszcze głową i mnie, która nie zdążyła się przebrać
westchnął tylko. – Idę na papierosa. Szukajcie mnie na dole. Gabi, jak coś masz
mój numer… -zamknął drzwi i poszedł.
Paulina
spokojnie suszyła głowę, podczas gdy ja zajmowałam łazienkę. Po kilkunastu
minutach byłyśmy gotowe i zwarte do drogi. Zeszłyśmy na dół do Wojtka.
- No, to
jesteśmy, możemy iść. – uśmiechnęłam się do niego. Wzięłyśmy go pod ręce z
dwóch stron i poszliśmy na miasto. Szliśmy tak podziwiając uroki Zakopanego i
wdychając górskie powietrze, gdy nasz "ochroniarz" wpadł na pomysł:
-
Dziewczyny, może strzelimy sobie po piwku?- spojrzał na nas pytająco
- A bardzo
chętnie! - odpowiedziałyśmy chórem.
- Ja Ci
pomogę wybrać! – Paulina wyrwała się za Wojtkiem do sklepu, a ja zostałam
przed budynkiem.
Nie było ich
może z 10 minut. W tym czasie zobaczyłam grupkę chłopaków w dresach, wszystkich identycznie ubranych, mniej więcej w moim wieku. Przyjrzałam się im, i nie wiem czemu,
ale odruchowo im pomachałam. Skojarzyli mi się z kimś. Jeden zobaczył, że im
machnęłam i pokazał na mnie kolegom, którzy się do mnie uśmiechnęli. Miałam
nadzieję, że zobaczę ich jeszcze nawet tego samego dnia i dowiem się, czy moje
przypuszczenia się potwierdzą.
-Gabi? Gabi?
Gabi, halo tu ziemia! – Wojtek stanął za mną i mnie połaskotał.
-Ała! Ty uważaj
co robisz! Bo twoja Carla się dowie!
- Przestań,
to tylko żarty…. – zaśmiał się. – stoisz jak wmurowana czy coś się stało?
- Tak… chyba
właśnie zobaczyłam….
- … tak
Gabi, skoczków… przecież mają trening... nie mogliby tu być... – westchnęła Paulina.- Wiesz co? Będę świętą,
jeśli jutro po konkursie uda Ci się z którymś zagadać…
- Nie
wierzysz we mnie? Możemy się założyć…. – uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam
rękę, którą to ona uścisnęła a Wojtek przeciął zakład.- No to jeszcze zobaczysz
– puściłam jej oczko i z powrotem złapałam się naszego kolegi, by móc iść w
dalszą drogę.
* * *
* * *
Szliśmy tak, po chwili znajdując miejsce, by usiąść i napić się złocistego trunku, który zakupiliśmy.
Wybraliśmy miejsce na ławce, pośród drzew. W pobliżu była niewielka łąka.
Popijając piwo przyglądaliśmy się przechodniom, obgadywaliśmy plany, na ten
czas co nas czeka, aż w końcu nam się znudziło i zaczęliśmy się wygłupiać,
krzyczeć, jakbyśmy jeszcze byli dziećmi. Nie przeszkadzało nam to, że jesteśmy
w miejscu publicznym. Dobrze się razem dogadywaliśmy. Niestety po dwudziestu
minutach od rozpoczęcia zabawy musieliśmy przerwać, gdyż nasze żołądki domagały
się czegoś ciepłego i sycącego.
-Może macie
chęć na pizzę? Tu jest niedaleko pizza. Pamiętam jak kiedyś na zimowisku w niej
byliśmy, pyszna jest. – uśmiechnęłam się do moich towarzyszy
- Pizza
mówisz? Brzmi interesująco….-Paulina spojrzała na mnie
- Chodź
Gabi, dawaj, bo głody jestem.- Wojtek wziął nas za ręce i za parę chwil byliśmy
już na miejscu.
Wchodząc do
lokalu upatrzyliśmy sobie stolik na trzy osoby, w miejscu dla niepalących,
pomiędzy innymi stolikami czteroosobowymi i takim większym na kilkanaście osób.
Spojrzeliśmy w karty, by wybrać pizzę. Podnosząc głowę znad mojej karty, chcąc
powiedzieć, co wygląda smacznie, zamarłam. Przez okno zauważyłam tą samą grupkę
chłopaków, co mijali mnie pod sklepem. A mało tego- Oni właśnie usiedli przy
tym dużym stoliku!!
Schowałam
głowę znowu za kartą, by ochłonąć. W końcu odłożyłam kartę, a spojrzenia moich
kompanów mówiły same za siebie: „ o co jej znowu chodzi?”
Uśmiechnęłam
się tylko i wróciłam do kontynuowania składania naszego zamówienia.
* * *
Tymczasem
przy stoliku polskiej kadry skoczków
- Ty, Kuba,
patrz… czy to nie jest ta dziewczyna spod sklepu, która do nas machała? -
Krzysiu od razu mnie zauważył
- A … no
faktycznie – Kot spojrzał i uśmiechnął się do mnie.- To ona. Wygląda jakby nas
znała od lat, nieprawdaż?
- Dziwisz
się brat? Pewnie ogląda skoki i kojarzy … myślę,że to mnie lubi najbardziej, bo
jestem przystojniejszy- Maciek wypiął pierś do przodu z szerokim uśmiechem. –
Zobaczycie, jeszcze będzie moja
- Czy ty
abyś za dużo nie planował? – starszy z braci szturchnął młodszego łokciem ze
śmiechem. – Opanuj się mały!
-Nie jestem
mały!
-Jesteś!
-Nie!
-Tak! Jesteś
młodszy, więc jesteś mały!
- Ale
wyższy, więc mały jesteś ty!
Te kłótnie
śmieszyły strasznie resztę drużyny, która nie wyrabiała z całej tej sytuacji.
Natomiast
Krzysiek wstał i podszedł do naszego stolika. Myślałam, że nie wyduszę z siebie
słowa… zarówno ze śmiechu jak i z natychmiastowego zamarcia w bezruchu.
-Przepraszam,
ale czy mógłbym pożyczyć jedną kartę, nam zabrakło bo Koty się biją….- Krzysiek
spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Poczułam, że się zarumieniłam.
-Oczywiście
bierz Krzysiu – uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam kątem oka na ich stolik. Faktycznie, bracia wykorzystywali wszystkie karty. Ciekawe o co tak się kłócili.
-Znasz moje
imię?- spytał chłopak.
-No a jak, ty
jesteś Krzysiek Miętus, tamci co się biją to Kuba i Maciek, oraz Kamil,
Piotrek, Dawid i Stefan .. o i twój brat, Grzesiek- wyliczałam z uśmiechem.
- Łał brawo.
Wracam do stolika, jeszcze raz przepraszam za moich kolegów, za ich zachowanie.
Mam nadzieję, że zobaczymy się jutro na skokach. - Uśmiechnął się do mnie szeroko, spoglądając w moje oczy, jakby chciał mi coś oznajmić. Mam nadzieję, że dowiem się tego od niego jutro.
-
Oczywiście. – posłałam mu buziaka gdy odchodził do swojego stolika.
Tym razem to
moi towarzysze siedzieli z otwartymi buziami….. Nie mogli uwierzyć w to, co się
stało, a Paulina również w to, że właśnie przegrała zakład.